Wywiady

Autorski wywiad z zespołem "GRONICKI"

2010-07-14 09:00:00 Jakub Chojak

W czasach, kiedy dominowało hasło „Chamstwa nie zniosę i góralskiej muzyki”, a słowo folk kojarzyło się raczej z Bobem Dylanem, cztery przemiłe dziewczyny z Bukowiny Tatrzańskiej postanowiły rozpocząć karierę estradową.

W czasach, kiedy dominowało hasło „Chamstwa nie zniosę i góralskiej muzyki”, a słowo folk kojarzyło się raczej z Bobem Dylanem, cztery przemiłe dziewczyny z Bukowiny Tatrzańskiej postanowiły rozpocząć karierę estradową.

W 1995 r. cztery siostry Paluch – Ania, Bogusia, Małgosia i Janka powołały do życia zespół Gronicki, którego muzyka oparta na góralskich melodiach ludowych przyniosła natychmiastowy sukces i popularność nie tylko wśród ludności Podhala. Turyści mający okazję wysłuchać ich koncertów, odbywających się wówczas w kawiarnianych ogródkach i na festynach, dowiedzieli się, że góralskie piosenki są melodyjne i jest ich więcej niż tylko „Góralu czy ci nie żal” i „W murowanej piwnicy”.

Ogromny sukces, jaki odniosły gronickowe wersje piosenek „Corne ocy”, „Sarna”, „Rosicka” czy „Hej bystro woda” zaowocowały wydaniem w 1996 r. pierwszej płyty pt. „Corne ocy”, a zaraz potem drugiej, świątecznej, na której przepięknie zaśpiewane i zaaranżowane w góralskim klimacie kolędy, utwierdziły wszystkich w przekonaniu, że „z tej mąki będzie chleb”.

Jednak sukces lokalny nie zadowolił ambitnych dziewczyn. Wraz z managerem zaczęły poszukiwać drogi dotarcia do publiczności ogólnopolskiej. Niestety szefowie rozgłośni radiowych i stacji telewizyjnych nie interesowali się wówczas folkiem. W tej sytuacji zespół został zmuszony do wybrania drogi okrężnej i po delikatnej zmianie profilu muzycznego, Gronicki wprowadziły na polsatowską listę przebojów programu „Disco Relax” dwa utwory. Konsekwencją tego było wydanie w 1998 r. trzeciej już płyty pt. „Elba”, z której utwory „Jawor”, „Gawron” i „Ej kieby jo wiedziała” potwierdziły prawdziwe korzenie zespołu.

Po żywiołowym koncercie podczas trwania Międzynarodowego Festiwalu Folkloru Ziem Górskich w sierpniu 2000r. umówiłem się z dziewczętami na krótką rozmowę.

Gratuluję występu. Wszyscy bawili się doskonale.

Dziękujemy bardzo. Cieszymy się, że publiczność zna nasze piosenki i śpiewa je na koncertach razem z nami.

Czy na koncertach można was zobaczyć tylko w Zakopanem i okolicach?

Oj nie! Dużo koncertujemy i w Polsce i zagranicą. W marcu tego roku przyleciałyśmy z Nowego Jorku i Chicago, gdzie miałyśmy trasę koncertową, a w listopadzie, tym razem na zaproszenie Związku Podhalan lecimy do Kanady.

Skąd się wzięła nazwa zespołu? Gronicki, przyznam szczerze kojarzą się z graniami i turniami.

Gronicki to zdrobniale od Gronia, miejscowości, gdzie urodził się nasz tata.

Kilka miesięcy temu ukazała się wasza czwarta płyta pt. „Śtyry strony”. Słychać na niej gronickowe brzmienie, ale są też rytmy niespotykane dotąd w waszych piosenkach?

To prawda. Zapewne chodzi o utwory inspirowane folkiem słowackim i irlandzkim. Nuty irlandzkie słychać szczególnie w piosenkach „Goralsko muzyka” i „Hej góry”. Ale są też inspiracje z żywieckiego i ze Spisza. Generalnie jednak staramy się być wierne stylowi podhalańskiemu.

Myślę, że powrót z disco polo na czyste folkowe nuty było chyba dobrym posunięciem?

Disco polo było epizodem pozwalającym zaistnieć na rynku. Niestety TV Kraków, która regionalnie jest najbliżej nas nie była zainteresowana tym gatunkiem muzyki, który my uprawiałyśmy. Postanowiłyśmy wobec tego pokazać się w Polsacie w audycji „Disco Relax”. Niestety pokutujemy za to do dziś, mimo iż minęły dwa lata odkąd wycofałyśmy się z tego pomysłu. Staramy się tłumić wszystkie głosy na ten temat i zapewniamy wszystkich czytelników i słuchaczy, że to co teraz gramy, to jest naprawdę stylizowana, góralska muzyka.

Zdaje się, że konkurencji bezpośredniej nie macie. Mam na myśli to, że nie ma, jak na razie żeńskiego zespołu czerpiącego z muzyki podhalańskiej?

Fakt, jesteśmy jedynym żeńskim zespołem.

Czy przy takim „wysypie” zespołów grających muzykę inspirowaną motywami góralskimi jak: „Brathanki”, „Golec uOrkiestra”, „Kapela” macie szansę wskoczyć do tzw. I ligi folkowej?

Chciałybyśmy bardzo wykorzystać tę modę na folk. Sił, chęci i energii na pewno w tym dążeniu nam nie zabraknie.

Myślicie o następnej płycie?

Tak, są już plany, ale to dopiero w przyszłym roku. Teraz czeka nas trasa po Kanadzie i koncerty w Polsce.

Kto szuka materiałów do repertuaru?

Wyszukiwaniem materiału zajmuje się Janka. Wysłu xxxxx e różnych melodii, pisze słowa, ale najważniejszy jest pomysł na płytę.

Z każdą płytą jest to chyba coraz trudniejsze? Najpopularniejsze melodie już wykorzystałyście.

Tak, teraz trzeba pogrzebać głębiej, dotrzeć do materiałów, które „skrywają” dziadkowie. Nie jest to niemożliwe, tym bardziej, że, jak widać było na koncercie energii nam nie brakuje.

A kto aranżuje Wasze piosenki?

Jeżeli chodzi o aranżację, to konsultujemy nasze pomysły z managerem i muzykami, którzy patrzą na to ze swojej strony, a potem już wspólnie dopinamy wszystko na ostatni guzik. Wtedy decydujemy, jaka ma być forma płyty i tak opracowujemy kawałek po kawałku.

Dziewczyny z zespołu wychodzą za mąż. Jedyna panna, która się ostała to Bogusia. Nie grozi to rozpadem zespołu?

A skądże, efekt jest odwrotny. Małżeństwa scalają zespół. Dni rozłąki wpływają bardzo korzystnie. Spotykamy się tak często, jak to możliwe. Zresztą mieszkamy blisko siebie. Jesteśmy „rozrzucone” wokół Bukowiny Tatrzańskiej, gdzie jest nasz rodzinny dom, do którego zjeżdżamy nie tylko na próby, ale także po inspiracje i recenzje rodziców.

Cóż pozostaje mi tylko życzyć wytrwałości i dalszych sukcesów estradowych.

Dziękujemy bardzo i gorąco zapraszamy wszystkich czytelników “Ceperskiego Przewodnika po Tatrach” na nasze koncerty.

TE ARTYKUŁY MOGĄ CIĘ ZAINTERESOWAĆ